Przegrać źle - wygrać jeszcze gorzej

Przegrać źle - wygrać jeszcze gorzej

Pan Zbigniew Koźmiński przejechał się po trenerze Legii. Miał do tego prawo, bo żyjemy w kraju wolnym i pisać każdemu wolno jeśli tylko nie narusza się prawa. I pan Koźmiński żadnego paragrafu nie naruszył. Swój tekst upichcił pewnie dlatego, bo kocha się w Legii na zabój i dał w ten sposób wyraz swojego wielkiego uczucia doń. On się po prostu zamartwia o przyszłość stołecznej drużyny. Mniejsza zresztą o intencje, martwi mocno natomiast fakt, że Koźmiński-senior podaje w oczywistą wątpliwość marki zespołów, które w obecnej pucharowej serii od przedmiotu zamartwień pana Zbigniewa dostały regularne baty. Cokolwiek by nie sądzić o Celtiku Glasgow, Lokeren, Metaliście czy Trabzonsporze - to z pewnością nie są przysłowiowi chłopcy do spoliczkowania. Tymczasem pan Koźmiński utrzymuje, ze te zwycięstwa nie są wiele warte, a zatem uczucia dumy z pewnością wywoływać nie powinny.

To oczywista bzdura, choć i taki sposób myślenia można od biedy zrozumieć. Pan Koźmiński pewnie byłby kontent dopiero wówczas, gdyby Legia zamiast Celtiku rozprawiła się dwucyfrowo z Barceloną, Bayernem albo z kimś tego kalibru. A pewnie i wówczas wbiłby szpileczkę utrzymując na przykład, że Barca wystąpiła z rezerwowym bramkarzem, a Messiego pewnie bolało ucho.

Niestety, w naszym kraju od niepamiętnych czasów funkcjonuje filozofia, w imię której umniejsza się oczywiste dokonania rodaków, choć w przypadku Legii mowa o drużynie polskiej z domieszką krwi obcej - słowiańskiej albo iberyjskiej. Skoro Legia wygrywa i jako jedyna z polskich klubów dostarcza kibicom nieco radości - to najlepiej być oryginalnym i sukces utrącić argumentując, że nalało się frajerów, kelnerów albo pasterzy rogacizny. I pan Koźmiński zadziałał właśnie posiłkując się tą niedobrą filozofią. Nie uderzył przy tym sprytnie w piłkarzy, tylko w norweskiego trenera zarzucając mu mieszanie w składzie i dezinformowanie i oszołamianie piłkarzy.

Ja tam wolę legionistów oszołomionych i zdezinformowanych niż poukładanych, ale pięknie przegrywających z faktycznymi ogórkami czy pasterzami wspomnianej rogacizny. Wolę Legię wygrywającą i kompletującą punkty dla całego polskiego futbolu niż baty od Estończyków czy Litwinów, które w niedawnej przeszłości stały się udziałem innych czołowych polskich klubów z domieszką krwi obcej. Widocznie pana Koźmińskiego te sukcesy po prostu denerwują i stąd ten jego tekst podstemplowany fałszywą troską i lekko jadowitym współczuciem dla podopiecznych Henninga Berga.

Należy mieć nadzieję, że Legia nadal będzie wygrywać i degustować Zbigniewa Koźmińskiego. A jeśli kolejny mecz przegra? No cóż - wygląda na to, że co poniektórzy dopiero wtedy poczują się ukontentowani. I być może zredagują kolejny elaborat pełen jadu. Będą mieli do tego prawo...

Tomek Pazdyk

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości